W moim sercu pojawił się drobny płomyk nadziei, gdy chłopak jednak otworzył oczy. Niewiele, bo niewiele, ale to i tak się liczy. Ważne, że nadal trochę kontaktuje.
- Sehun, słyszysz mnie? - Pytałem go o to co chwila, ale ani razu nie dostałem odpowiedzi. Jednak trochę uspokajał mnie jego oddech i lekko nieobecny wzrok. Jednak nadal patrzył przed siebie, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że chłopak nadal jest przytomny, a to jest w końcu najważniejsze.
W końcu chłopak jednak zamknął oczy i nawet moje ciągłe nawoływania jego imienia nic nie dawały. Chłopak stracił przytomność. Nigdy w życiu nie czułem takiego strachu. Mam przed sobą wręcz półmartwego dzieciaka, a nie wiem co mam robić, jak mu pomóc.
W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak najszybciej tam pobiegłem, otwierając je. Lekarze. Nareszcie! Pędem pobiegłem do jego sypialni, prowadząc tam sanitariuszy.
Sehunnie, błagam. Wytrzymaj...
Oddychałem powoli, może nawet z lekkim trudem i byłem blady niczym ściana. A wokół mnie panowała tylko przerażająca ciemność, poza nią nie było kompletnie nic. Dopiero po chwili dotarły do mnie niewyraźne słowa. Próbowałem otworzyć powieki, bo nawet na to byłem zbyt słaby.
Z jednej strony czułem piekący ból, gdy coraz więcej krwi wypływało z mojego nadgarstka, ale z drugiej... coś w rodzaju ulgi? Tak, to chyba to.
Nigdy nie zastanawiałem się na tym, kiedy ani w jaki sposób umrę ale nie bałem się śmierci. Jakoś nie bardzo zależało mi na życiu.
Już kilka razy byłem u psychologów (oczywiście nie z własnej woli) i nie rozumiem po co ci ludzie chcą ze mną rozmawiać. Bo na pewno nie po to, żeby mi pomóc. Im zależy tylko na pieniądzach. Nie znoszę ich.
Znów spróbowałem otworzyć powieki i udało mi się- delikatnie, ale mi się udało. Zobaczyłem nad sobą Baekhyuna. Udało mi się go rozpoznać, mimo tego, że obraz strasznie rozmazywał mi się przed oczami. Gdybym mógł, to bym się teraz uśmiechnął, mimo, że raczej nie mam do tego powodów.
Patrzyłem na niego z coraz większym przerażeniem. Chyba jednak powinienem słuchać, gdy ktoś tłumaczył mi pierwszą pomoc. Wtedy wiedziałbym jak się teraz zachować, jak mu pomóc. Jeśli dalej tak będę siedział i nic nie robił to chłopakowi coś może się stać.
Zlustrowałem wzrokiem całą jego osobę i już po chwili dostrzegłem coś niepokojącego. Mianowicie jego nadgarstek. Bluza w tamtym miejscu była cała we krwi. No nie, on chyba nie mógł... Jednak nie kończąc tej myśli złapałem za jego rękę, podwijając rękaw bluzy i... Od razu zacisnąłem oczy. Co za ohyda jak on mógł sobie coś takiego zrobić? W ogóle dlaczego? To przeze mnie? Przez to, że sobie z niego żartowałem? Ale przecież to nie jest powód, żeby od razu się zabijać.
Położyłem ostrożnie jego głowę na podłodze i pobiegłem do łazienki. przecież muszę mu jakoś pomóc!
Pierwsze co zrobiłem to zawiązanie mu opaski uciskowej przy łokciu i zadzwonienie po karetkę. Gdy kobieta przyjęła moje zgłoszenie mogłem zająć się chłopakiem.
_ Sehun! Słyszysz mnie? - Starałem się mówić głośno i wyraźnie, żeby mnie usłyszał. Przyłożyłem sporo ilość gazy do rozcięcia i obwiązałem bandażem. Dopiero teraz zdjąłem z jego ręki kawałem sznurka, który miał opóźnić przepływ krwi w jego ręce.
Zacisnąłem mocno powieki, z nadzieją, że zawroty głowy za chwilkę znikną, ale nic z tego. Słyszałem nad sobą krzyki Baekhyuna i już miałem go zapewnić, że wszystko jest dobrze a następnie wybiec do łazienki by zatamować krwawienie, ale zamiast tego tylko delikatnie rozchyliłem usta, z których wyrwał się cichy jęk. Czułem jak krew spływa leniwie po moim nadgarstku. Bolało jak nigdy, muszę przyznać. Może... może rzeczywiście trochę przesadziłem. Delikatnie uchyliłem powieki, ale obraz rozmazywał mi się przed oczami tak bardzo, że ponownie je zamknąłem. Dźwięki z zewnątrz przestały do mnie docierać, i do reszty pochłonęła mnie ciemność.
Jego jąkane zapewnienia nic mi nie dały, a wręcz przeciwnie - zacząłem się dokładniej przypatrywać dzieciakowi. Miałem wrażenie, że z każdą sekundą robi sobie zawody ze ścianą, który z nich będzie bardziej bielsze.
... Dobra, pewnie przesadzam, ale chłopak na prawdę zaczął tracić swoje żywe barwy, co mnie niepokoiło. W końcu, kiedy byliśmy w kuchni wręcz tryskał zdrowiem -przynajmniej tym fizycznym, bo nie wiem jak z psychiką. A teraz? Ledwo na nogach stoi.
- Ej, Sehun. Co ty... Sehun! - Krzyknąłem gwałtownie, kiedy chłopak niemal zaliczył spotkanie trzeciego stopnia z podłogą. Na szczęście udało mi się go ocalić przed przywaleniem tym ślicznym łebkiem. - Sehun, słyszysz mnie?! Odezwij się!
Tak Baekhyun, ratownikiem to ty nigdy nie zostaniesz. To jest już pewne.
- J-ja? T-tak, w-wszystko jest dobrze - Wyszeptałem cicho, odwracając wzrok.
Spiąłem się nieco. A co, jeśli zauważy?... Kątem oka zerknąłem na swój prawy nadgarstek zasłonięty rękawem bluzki. Krew powoli zaczynała przebijać przez materiał więc schowałem rękę za plecami. Kurczę, muszę iść coś z tym zrobić, ale wydaje mi się, że będzie to dziwne wyglądało, jeśli tak nagle powiem, że muszę coś zrobić i znów zniknę w pokoju. Wtedy nawet głupek by zauważył, że coś jest nie tak. Kolejny raz zakręciło mi się w głowie więc pomyślałem, że dalej tak stać nie mogę.
- Umm... ja tylko... muszę... - Zagryzłem wargę, szukając odpowiednich słów, które nie wzbudzą żadnych podejrzeń.
Dałem krok do tyłu i tym razem zawrót głowy był tak mocny, że urwałem w połowie zdania i upadłem na ziemię.
Ja mu zaraz dam kurde "czego"! Może być sobie na mnie zły, ale wymagam od niego chociaż minimalnej kultury. A grzeczne odzywanie się do starszego jest jedną z zasad dobrego wychowania.
Tyle że tym razem nie jestem tu zęby mu prawić kazania, tylko żeby się z nim pogodzić, a potem coś razem porobić. Pogadać, obejrzeć film, napić się, o. No więc miałem powód, żeby tu w ogóle nadal stać.
- Bo wiesz co? Chciałem cię... - Jednak widząc jego twarz od razu przerwał, patrząc na niego dosyć zaniepokojony. - Dobrze się czujesz? Jesteś cały blady.
Od razu pokonałem odległość między nami, dotykając jego czoła. Może ma gorączkę?
Siedziałem tak dobre dwie godziny i chyba trochę za dużo myślałem, bo zrobiłem sobie istną masakrę na nadgarstku. No cóż, dla mnie to nie było nic niezwykłego. Gdy usłyszałem, że ktoś szarpie za klamkę szybko odwróciłem się w stronę drzwi, zaciągając rękawy z powrotem. Gdy usłyszałem Baekhyuna na początku nie miałem zamiaru się odzywać, póki mnie nie przeprosi, ale w końcu pomyślałem, że będę udawał niewzruszonego tym wszystkim. Wstałem, chyba zbyt gwałtownie bo zakręciło mi się w głowie, ale tylko westchnąłem i otworzyłem drzwi na oścież.
- Czego? - Mruknąłem obojętnie, nawet na niego nie patrząc.
Nie, to nie poczucie winy. To nuda. Nie mam co zrobić, a Sehun od ponad dwóch godzin siedzi cicho u siebie. To aż straszne, że jest jak myszka pod miotłą, nawet u siebie. Ale co mi do tego.
Szarpnąłem za klamkę i... Szok. Zamknięte. Serio, musiał je zamknąć. Przecieżnie będę się darł do drewna!
- Sehun! Otwórz mi!
Wszedłem do swojego pokoju. Głośno trzasnąłem drzwiami i zamknąłem je na klucz z cichym burknięciem pod nosem. Rzuciłem się na swoje miękkie łóżko i wtuliłem się w poduszkę. Zachowanie Baekhyuna naprawdę mi się nie podobało. Bawił się kosztem tego, że jestem strachliwy i nieśmiały. W sumie mogłem to przewidzieć, tak jest zawsze. Westchnąłem głęboko, usiadłem i podkuliłem nogi pod brodę. Czasami mój charakter przeszkadzał mi, ale nie potrafię i nawet nie chcę się zmienić. Tak już musi być i trzeba się z tym pogodzić. Delikatnie odsłoniłem rękawy swojej bluzki - wiem, jest okropnie ciepło, ale muszę ukrywać blizny. Przeciągnąłem palcem po jednej z nich, próbując sobie przypomnieć kiedy ją zrobiłem.