Ja wiem, żem pikny i w ogóle, ale niech on mi się tak nie przypatruje, krępujące to dość dla mej zniewalającej osoby.
- Ano, sawsze jeśdziłeś tam gdzie ja..- odparłem, kiedy wreszcie sobie przypomniał o naszej znajomości z dziecięcych lat- I nasywałem Cię Kisełop, bo masz szokolwiek cięszkie do wymówienia imię~- dorzuciłem co by mu jeszcze trochę naszkicować sytuację, bo coś chyba miał problemy z pamięcią... Pewnie przez tego idiotę z pokoju obok, co mu kiedyś zasadził z łopaty... Pociągnąłem łyczka zupki, czekając na jakiś miły komentarz na temat mojej wspaniałej osoby, kiedy wygrzebał na wierzch tą sprawę ze składzikiem...- A to nie było po tym jak wygjałem konkujs na kjóla piękności i byłeś sasdrosny o mój śliszny pyszszek?- jestem pewien, że właśnie dlatego mnie tam wpychał. Nie ważne, ważne, że teraz nie mamy tu składzika, więc mnie nigdzie nie zamknie.. Oby. Świat by ucierpiał nie mogąc spozierać na mnie. Moment.. Czy on właśnie powiedział, że pił płyn do szyb..? O mało bym się ze śmiechu nie zakrztusił makaronem, a szkoda by go było - Sejio? Nie pomyślałeś szeby na kimś to najpiejw pszetestować? Ojaaaa... A szo do szajnika to jakiś sklep by szeba było potem obszaić szy suś...- Jak dobrze, że mam z kim iść na zakupy... Nie będę musiał taśtać siat. Ideolo, żyć nie umierać .[jeju wychodzi mi z bidnego Kyunga narcystyczna wredota xDD]
Uważnie przyjrzałem się chłopakowi. Przedszkolne kolonie? Nagle pewna myśl zaświtała mi w głowie.
- Ej to ty jesteś tym dzieciakiem, którego zawsze spotykałem na koloniach?- w życiu byłem na czterech wakacyjnych wyjazdach i zawsze jak spod ziemi wyrastał ten gość. W końcu zdesperowany pojechałem na obóz dla małych modelek ale nawet tam skończyliśmy razem.- Ciągle za mną łaziłeś, a ja zamykałem cię w składziku- zadowolony ze swojego osiągnięcia, którym było przypomnienie sobie tożsamości tego gostka zacząłem siorbać zupkę.- Ano ano reklamy kłamią, kiedyś w reklamie płynu do mycia szyb powiedzieli, że jest z alkoholem, zachęcony wypiłem i w rezultacie trafiłem do szpitala na płukanie żołądka. A czajnik trzeba będzie kupić skoro nie działa.
Bardzo dobrze żeśmy na siebie siebie trafili. Mówiąc szczerze Seul był ogromny, szczególnie w porównaniu z moją wioską. A tak przynajmniej mam pewność, że jakbym nie wrócił do domu na noc ktoś to zauważy i mnie poszuka.
-Wjesz szo? Od tych pszedszkolnych kolonii to Ty się prafie w ogóle nie zmienifeś!- zacząłem kierując się do szafki z zupkami- Nadal s Ciebie taka niemota co to supki sama se srobić nie umie!- otworzyłem wieczka obu kubeczków i nalałem wody, bo się akurat zagotowała. Wyciągając z szuflady łyżki, podreptałem do stołu. Postawiłem instanty na blacie, a sam zasiadłem na krzesełku.
- Aa i nis nie chse mówić, ale chyba nam się szajnik zepsuł..- co jak co, ale to było problemem i mimo całej mej wspaniałości, którą wręcz ociekam, nie byłem w stanie temu zaradzić- Szajnik, majki Szajni, gja Jing Ding Dong kiedy zagotuje się woda.. A gófno pjawda, jeklamy kłamią....
To chyba jednak nie chodziło o jakieś poprzednie wcielenie ale gostek zdecydowanie mnie kojarzył. Tag mam dziwne wrażenie, że na imię mu Kyung. Takiego seplenienia się nie zapomina.
- Tak poproszę, eee, Kyung- powiedziałem siadając na krześle.
Bo on chyba nie oczekuje, że sam sobie tą zupke zrobię. Będąc szczerym coś takiego lekko przerastało moje możliwości. W końcu osoba o tak szlachetnym rodowodzie nie ima się takich plebejskich zajęć i tyle, więc niby jak miałem się naumnieć.
- O kujwa! Moje szyszenia się spełniają!- krzyknąłem ignorując pytanie i tego ogórka, bo przecież ważniejsze było to żem przywołał tego jełopa siłą woli! Pojawił się normalnie znikąd, bo przecież słyszałbym jak idzie, albo w sumie nie, ten czajnik jakoś głośno gotował, pewnie zepsuty jest.
- Stajy, dawno sześmy się nie widzieli~- zeskoczyłem z blatu i uściskałem przybysza, niech wie, że jestem dumny z udanego przywołania- Supki?- spytałem wskazując na kubełek, w szafce stało jeszcze kilka, więc nie szkoda mi było, a poza tym, po tym to nie trzeba zmywać.
Do akademika wpadłem tanecznym krokiem niczym Dżastin Timberlejk, swoją drogą spoko chłop.
- Hej ho jest tu kto?- istny Białoszewski ze mnie, tak zajebiście zrymowałem. Dzisiaj kryje się we mnie mnóstwo różnych znamienitości. Pewnie to przez to miasto moje czi jest takie zaburzone.
Krytycznym wzrokiem spojrzałem na kuchnię, do której dotarłem rozmyślając. Trochę brakuje mi tutaj harmonii feng shui ale jakoś się to ogarnie. Jedna miska z wodą w roli oczka wodnego może czynić cuda jeśli chodzi o przepływ energii w pomieszczeniu. Niestety jeszcze coś mi tu nie pasowało.
- Ej ty ogóras! Co ty tu robisz?- miałem wrażenie, że skądś gościa kojarzę. To pewnie z poprzedniego wcielenia, w którym byłem Kiseopem.
[ no to tak ten... od teraz jest tu nowy Kyung, więc tak jakby zaczyna życie tu od nowa o3o]
Wczłapałem do mieszkania, targając za sobą walizy. Aish jak te przeprowadzki wykańczają, serio, a jak stymulują głód? Ohoho.. I jak o jedzeniu mowa.. Zostawiłem walizkę w pół drogi do kuchni, potem się to ogarnie, i pierwsze co to rzuciłem się do lodówki. No szaleństwa nie ma, pomyślałem otwierając drzwiczki i zastając tam trochę napojów w puszkach i jakieś mrożonki. Chata full wypas to i o najważniejsze mogli zadbać.. Ale niiieee, po co. Wyciągnąłem puszeńkę coli i odwróciłem się w stronę szafek, łaskotało mnie za prawym uchem, czyli że tam coś musiało być. Słuchając instynktu rzuciłem się do przeszukiwania każdej po kolei, aż w końcu zwycięsko niosąc insantowy ramyun skierowałem się ku czajnikowi.
- Cholela, szemu to nie działa?- mruknąłem pstrykając włącznikiem. A, nie był podpięty do prądu, he he, złośliwiec. Wsadziłem wtyczkę w jej właściwe miejsce i nalawszy wody, zasiadłem obok na blacie, bębniąc w wieczko zupki. Kiedy spojrzałem na puste krzesła przy stole, zdałem sobie z czegoś sprawę- Topsze jest, ale pszydałby się ktoś do towaszystwa...
Chłopak zajrzał do pokoju i od razu wycofał się, co zdziwiło mnie trochę.
- Wejdź, jeżeli chcesz Kyung. - powiedziałem podłączając ładowarkę od laptopa do gniazdka, a urządzenie otwarłem włączając i zostawiając na łóżku.
Zaskoczony, popatrzyłem za nim. Serio coś było nie tak. Przecież zwykle wręcz się na mnie rzucał, a teraz? Kompletnie nic, nawet mnie nie dotknął, kiedy obok mnie przechodził. Coś się stało? Może był chory?
Zaraz, wróć. Od kiedy ja zacząłem się nim martwić, hm?
Z resztą, mniejsza.
Podreptałem za nim do jego pokoju i zajrzałem do środka. Zaraz jednak szybko wycofałem się, widząc że chyba będzie zaraz zajęty. Nie chciałem przeszkadzać.
Wzdrygnąłem się, słysząc niespodziewanie głos wyrywający mnie z moich rozmyślań.
- Tak. - mruknąłem wstając i odkładając pusty już kubek do zmywarki. Przeszedłem obok chłopaka opartego o framugę, tak by nawet go nie musnąć. Skierowałem się w stronę sypialni, zabierając po drodze swojego laptopa. Położyłem go ostrożnie na łóżku, a słysząc kroki odwróciłem się zdziwiony.
Kiedy skończyłem i zacząłem się nudzić, a Zico nadal nie wracał, zaniepokoiłem się odrobinę. W końcu wyglądał na nieźle zszokowanego, chyba przez to co powiedział. Przez chwilę wyrzuty sumienia walczyły z niechęcią do chłopaka, jednak to pierwsze wygrało. Z westchnieniem poszedłem na obchód domu, by ostatecznie znaleźć tamtego w kuchni.
- Wszystko okej? - zapytałem, opierając się o framugę drzwi.
Siedziałem już nad kolejną herbatą, wierząc, że pomaga mi ona się trochę odstresować. Nie rozumiałem swoich uczuć. Wszytko było takie dziwne, zaplątane.
Kiedy w końcu zostałem puszczony, szybko ulokowałem się na łóżku. cieszyłem się, że Zico wyszedł, chociaż zdziwiła mnie trochę ta nagła ewakuacja. JEdnak... to korzyść dla mnie, bo w końcu mnie nie molestuje i mogę mieć spokój. Po paru minutach podszedłem do walizek i zacząłem wypakowywać rzeczy.
Puściłem go, słysząc strach w jego głosie. Wyszedłem szybko z pokoju i skierowałem się do kuchni. Zagotowałem wodę, cały czas nerwowo pukając palcami o blat. Zalałem herbatę i usiadłem na krześle, sącząc napar i starając się uspokoić.
- Ja chcę, żebyś puścił mnie teraz! - jęknąłem, kiedy odwrócił mnie twarzą do siebie. Znowu się bałem. Co to za nagła zmiana zachowania, czemu tak do mnie przylgnął, zupełnie jak jakieś zagubione dziecko? Nie podobało mi się to. Nie podobał mi się jego dotyk, i tyle.
- Za chwilę. - szepnąłem odwracając go do siebie twarzą i tuląc mocniej. Miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem co powinienem z tym zrobić. Jedyną rzeczą, która nie chciała opuścić moich myśli było to że się uzależniłem. Uzależniłem od niego, od jego dotyku.
Zesztywniałem, kiedy usłyszałem jego słowa. Żartował sobie w jakiś sposób, czy coś? To nie było śmieszne...
- Puść - jęknąłem, dalej próbując się wyrwać. Jeśli potrzebuje mojego dotyku, to powinien był zacząć normalnie, a nie mnie tak strasząc.
Pocałował go lekko w szyję.
- Ale ja p o t r z e b u j ę twojego. - wymruczał mu do ucha, nie zastanawiając się do końca nad treścią swojej wypowiedzi, będąc zbyt otumaniony zapachem chłopaka. Gdy przyszło na niego uświadomienie jego oczy rozwarły się szeroko w zdziwieniu i przerażeniu.
Zdążyłem jedynie przenieść swoje walizki i rozpiąć jedną z nich, kiedy poczułem jak Zico obejmuje mnie ramionami. Szarpnąłem się mocno, jednak nie potrafiłem mu się wyrwać. Cholera, no! Czemu musiałem być wiecznie taki słaby?
-Dziwisz się? Zostaw mnie, nie chcę twojego dotyku. - warknąłem, spuszczając głowę i zaciskając zęby, a także dłonie w pięści. Serio nie mógł tego zrozumieć? Że nie chcę by mnie dotykał?
Stałem oparty o framugę i patrzyłem jak przenosi swoje rzeczy. Zabrałem klucz i pozamykałem wszystkie sypialnie oprócz mojej i tej w której on akurat się znajdował. Na razie pozwolę mu tam spać, a później nie będzie miał większego wyboru.
Podszedłem do niego i plotłem ramionami w talii, jednocześnie całując w kark. Nie zapomniałem o zablokowaniu go tak, by nie mógł mnie w żaden sposób zaatakować.
- Próbujesz mi uciec? - wyszeptałem mu do ucha.
- Jest dużo sypialni, akurat ten dom jest duży! - warknąłem. Ślepy był, czy głupi? Sam nie wiedziałem co o tym sądzić. Zabrałem swoje rzeczy z pokoju i wyniosłem je na korytarz, a później podreptałem do drzwi obok. Nie chciało mi się łazić dalej. Otworzyłem je i z zadowoleniem zobaczyłem, że to następna sypialnia.
- Kochanie, tu jest tylko jedna sypialnia. - krzyknąłem jeszcze za nim. I tak nie pozwolę mu spać gdzie indziej, może pomarzyć.
Wyłączyłem telewizor z westchnieniem. Odechciało i się oglądania filmów. Wstałem z kanapy i poszedłem do sypialni, zobaczyć co robi Kyu.
Tupnąłem nogą, zły. Jak on mógł tak bezkarnie dotykać MOICH rzeczy? I jeszcze zanosić do sypialni?
- Jeśli myślisz, że będę spał z tobą w jednym pokoju, to się mylisz - powiedziałem stanowczo, idąc do jego sypialni z zamiarem zabrania swoich rzeczy i wyniesienia się do innego pokoju. Nie ma tak, chcę się wypakować.
Wygiąłem się do tyłu, przez oparcie kanapy i patrzyłem na chłopaka do góry nogami.
- W sypialni. - odpowiedziałem. - Jeżeli będziesz czegoś, czegokolwiek potrzebował, to mów, dobrze? - uśmiechnąłem się do niego i wróciłem do oglądania filmu.
Nie miałem pojęcia, co mógłbym teraz robić. Zico mnie zostawił, tak jak chciałem, ale wiedziałem, że od teraz będę się nudził. Westchnąłem cicho i poszedłem do salonu, ale...
- Gdzie moje torby? - zapytałem, marszcząc brwi. Jeszcze wczoraj tu były, a teraz zwyczajnie gdzieś zniknęły.
Wyszedłem z kuchni i usiadłem w salonie włączając sobie jakiś film. Widziałem, że Kyu ma mnie dosyć, a nie chciałem go aż tak zamęczać swoją osobą. Wiedziałem, że i tak nie ma szans jak uciec, wie byłem spokojny.
Pomachałem parę razy nogami w powietrzu. W sumie to wysoki był ten blat.
- Tak, na pewno - burknąłem, rozdrażniony. Naprawdę nie mógł chociaż na chwilę sobie pójść i zostawić mnie w spokoju, czy coś? Nie byłem w nastroju na użeranie się z nim, z resztą, wczoraj też nie. Byłem wystraszony, zdenerwowany i tak dalej.
Przepraszam, muszę usunąć to konto na roleplay bo nie ogarniam wiadomości i z paru innych powodów. Czy mógłbym zarezerwować sobie GD? Wrócę po niego najszybciej jak się da, może nawet jeszcze dziś TT