Boże, ta satysfakcja. Jeszcze nigdy nie miał równie ogromnej, co w chwili, kiedy przechodzili tuż obok tej cycatej flądry i mierzył ją rozbawionym spojrzeniem, ostentacyjnie ciągnąc Krisa za rękę. Tak, żeby ten jak najbardziej kuśtykał. W końcu wiadomo, co zdarzyło się w windzie. A więc plan Tao w całości się spełnił. Menedżerka Wu Fana musiała być teraz pewnie nieźle wkurwiona, przecież jej wychowanek, do którego tak bardzo zarywała, był niesamowicie seksownym... gejem.
Parsknął śmiechem, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo poprawił mu się humor. Choć musiał przyznać, że chętnie wysmarowałby jej tę wypacykowaną twarzyczkę mopem nasączonym wodą ze ścieków. Cóż... może jeszcze będzie okazja.
- Chodź tu, pabo smoku. - Odwrócił się w stronę blondyna i zanim ten w ogóle zdążył zareagować, wziął go na ręce jak księżniczkę. - Nie próbuj się nawet wyrywać. Ciasta ci nie zrobię, ale mogę trochę ponosić - oznajmił, dając mu buziaka w policzek i mimo protestów wynosząc z budynku agencji.
- Doprawdy? W takim razie upiecz mi tort z pandą i leżącym na niej małym smokiem. I najlepiej tęczowy w środku. – Posłałem młodszemu rozbawione spojrzenie, po czym ułożyłem dłonie na jego ramionach i zeskoczyłem. Złapałem go za rękę i opierając się o ścianę, przyciągnąłem do siebie. – Mimo wszystko to przez moją pracę rzadko się widzimy, to przeze mnie doszło do tego, że aż się zdenerwowałeś i o mało nie zabiłeś tej kobiety i przeze mnie… no cóż, utknęliśmy w windzie. – Gładziłem jego policzek, by po chwili lekko go w niego klepnąć. – Dlatego teraz wrócimy do domu, gege coś ci ugotuje, a jutro pójdziemy na plażę. Na cały dzień. Bo pewnie za ten dzisiejszy wybryk agencja nie da mi spokoju i będzie nas nawiedzać w domu, a nie chcę, żeby puściły ci nerwy i do akcji wszedł wushu stick. – W zasadzie nie miałem nic przeciwko postraszeniu potencjalnych napastników bronią Tao i zobaczeniu ich min, jednak tym razem chciałem po prostu wynagrodzić blondynowi te dnie męki.
Po chwili usłyszeliśmy komunikat, że winda została naprawiona. Spojrzeliśmy po sobie, wzdychając z ulgi, że ledwo co, ale jednak wyrobiliśmy się w czasie. Drzwi otworzyły się, a przed nimi stanęła moja menedżerka, mierząc nas wściekłym spojrzeniem. Uniosłem brwi i mocniej ściskając dłoń Tao, wyszedłem z windy, specjalnie kuśtykając o wiele mocniej niż było to proporcjonalne do mrowienia w dolnych częściach ciała, jednak dając tej pindzie do zrozumienia, że właśnie robiliśmy coś, czego ona nigdy nie będzie w stanie zrobić z żadnym z nas. Kątem oka widziałem, jak w oburzeniu rozchyliła usta, jednak zaraz potem prychnęła wsiadła do windy. Robota wykonana, teraz mogłem wrócić do domu ze swoją pandą, hmpf.
Po tym cholernie niesamowitym seksie, kiedy to zaczęli się już ogarniać, bo w końcu zostało tak mało czasu... Nie miał nawet jak założyć swoich bokserek, bo został przez Krisa przyciągnięty do chciwego pocałunku i w sumie to nawet nie próbował odepchnąć mężczyzny. Po prostu wpił się w te jego opuchnięte wargi, scałowując z nich cały ból, który ten musiał odczuwać jeszcze chwilę wcześniej. Jezu, to było naprawdę nieziemskie. Jego serce nadal biło jak oszalałe i nie liczyło się to, że są w miejscu publicznym czy że ktoś może ich nakryć. Nie, to nie miało żadnego wpływu na to, co teraz robili.
Chwilę później jednak w końcu oderwał się od Wu Fana, jednocześnie biorąc głęboki haust powietrza, do którego przez chwilę nie miał dostępu i zaczął się wręcz dusić.
- M-muszę się ubrać... - Posłał mu tylko przepraszające spojrzenie i nasunął na siebie spodnie wraz z bokserkami, nadal chwiejąc się z nadmiaru emocji i wymęczenia. A jeśli on nie miał sił, to jak musiał czuć się teraz Kris? Ukradkiem posłał mu troskliwie spojrzenie. Nie dało się zauważyć tego drżenia w dolnych okolicach jego ciała... I gdy tylko Tao w końcu się ubrał, podszedł do swojego dryblasa, by unieść go i pozwolić, by ten oplótł jego biodra swymi nogami.
- Dzisiaj to ja będę twoim prywatnym księciem - mruknął tylko, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
Przez kilkanaście sekund w szybkim tempie nabijałem się na męskość młodszego, wodząc ledwo przytomnym wzrokiem po całej windzie, zupełnie jakbym szukał czegoś, czego mogłem się chwycić, czegoś przez co straciłbym przytomność i nie musiał już błądzić między pustą przestrzenią między spokojem, a tą upragnioną falą spełnienia. Zdawać by się mogło, że moje prośby zostały wysłuchane. Przez moje ciało przeszedł elektryzujący orgazm, który przeszył moje ciało wzdłuż i wszerz. Ostatkiem sił, pochyliłem się i przycisnąłem swoje usta do warg Tao, zachłannie chłonąc powstałą wokół nas atmosferę. Pot, jęki i spełnienie, właśnie tak smakowała.
Przez następne kilka minut po prostu leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie zmieniliśmy pozycji, nie przeszkadzała mi bierna obecność Tao wewnątrz mnie. Po chwili jednak podniosłem się i jak zawsze, naciągnąłem na biodra bokserki, po czym obróciłem się w stronę młodszego z łobuzerskim uśmiechem.
- Mamy z dziesięć minut, Tao. Pośpiesz się… - Widząc jak ten leniwie podnosi głowę i uśmiecha się w moją stronę, puściłem mu oko i podrzuciłem spodnie wraz z bokserkami. Nie mogąc się powstrzymać, kiedy tylko wstał, aby naciągnąć na siebie ubranie, złapałem go za rękę i po raz kolejny przytłoczyłem w zastraszająco namiętnym pocałunku.
Poruszył się w Wu Fanie jeszcze kilka razy, nim nie wytrzymał i po prostu doszedł w jego wnętrzu z imieniem dryblasa na ustach... Co prawda zrobił to jeszcze przed orgazmem Krisa... Choć kto wie, może była to zasługa tego, że moment wcześniej po prostu mocno zacisnął jego a, zupełnie jakby chciał powstrzymać starszego przed wytryskiem. Mimo tego i swojego wycieńczenia nadal wykonywał niezwykłe silne pchnięcia, doprowadzając swojego kochanka nad skraj rozkoszy. Te dźwięki, każdy pojedynczy jęk był muzyką sam w sobie, a gdy tylko docierał do uszu Tao, ten mimowolnie wzdychał.
- Jęcz, gege. Niech wszyscy cię słyszą - wyszeptał, kładąc się na podłodze i pozwalając, by mężczyzna okraczył jego ciało, jednocześnie samemu poruszając swymi biodrami. Widok szalejącego z przyjemności Wu Fana był nie do opisania. Zabrakło mu słów, po prostu zamilkł, a na policzki wpłynęły mu dwa niesamowicie czerwone rumieńce.
Zacząłem wić się pod młodszym jak opętany, co chwilę wyszeptując jego imię, stękają i jęcząc na zmianę, jednak kiedy ten ujął w dłoń moją męskość, gwałtownie odchyliłem głowę do tyłu. Moja klatka piersiowa poruszała się tak szybko, że nie zdziwiłbym się, gdyby moje serce miało z niej za chwilę w piorunującym tempie wyskoczyć. I może wszystko byłoby jeszcze bardziej znośne, gdyby młodszy nie zaczął tak szybko stymulować mojego a, co w połączeniu z jego agresywnymi pchnięciami i podsycającymi atmosferę westchnieniami, stanowiło mieszankę wybuchową. Dosłownie, bo czułem, że moja dusza zaraz oddzieli się od pojemnika jakim było moje ciało. Przed oczyma tańczyły mi iskierki, w uszach słyszałem odbijające się echem westchnienia Tao oraz swoje jęki. Delirium, kompletne delirium.
Poruszał biodrami w rytmie jęków, które wydobywały się z tych czerwonych, tak bardzo kuszących warg mężczyzny. Wydawałoby się, jakby każde pchnięcie było idealnie zsynchronizowane nie tylko z tymi dźwiękami, ale i westchnieniami Tao, które obwieszczały, że i on jest równie podniecony. Tym razem nie chciał już tylko brać, nie, teraz pragnął jedynie obdarzyć Wu Fana potężną dawką przyjemności, która nie mogła się równać nawet z najbardziej uzależniającym narkotykiem, jaki istniał na tej planecie.
I w głębi duszy chciał, by usłyszała ich ta głupia pinda, która być może stała teraz w kolejce do windy, zastanawiając się nad losem jej wychowanka... Co z tego, że ich przyszłość była niepewna, skoro obaj byli przekonani, że nie stracą siebie nawzajem? Ani teraz, ani nigdy.
O tym, że trafił w prostatę kochanka, przekonał się, gdy ten wbił swoje paznokcie w ramię Zitao, przez co młodszy syknął. Zmienił natężenie swoich pchnięć, tym razem celnie i niezwykle mocno trafiając w to magiczne miejsce, jednocześnie łapiąc za męskość starszego, z której wydobywały się już przedorgazmowe soki. Zaczął poruszać nią na tyle szybko, by w końcu ten wręcz krzyczał z rozkoszy i teraz Huang był już pewien, że słyszy ich cały budynek.
Z każdym pchnięciem Tao z mojego gardła wydobywał się bezwstydny, typowo dziwkarski jęk, którego już nawet nie starałem się powstrzymać, mimo sporych chęci. Zatraciłem się w cichych westchnieniach Huanga, zupełnie jakby tylko one trzymały mnie jeszcze w objęciach rzeczywistości, nie pozwalając odlecieć gdzieś daleko.
Moja dłoń, która momentalnie z ramienia chłopaka bezwładnie opadła na podłogę, zacisnęła się w pięść, po wpływem narastające rozkoszy. Poruszałem biodrami w rytm pchnięć blondyna, a kiedy w pewnym momencie poczułem dziwne mrowienie w podbrzuszu, domyśliłem się, że Huang właśnie zaczął celować w prostatę.
Moja ręka na powrót uniosła się do góry, wbijając paznokcie w przedramię młodszego i mocno przejeżdżając po całej jego długości. Cóż, mogłem się założyć, że później stanę się ofiarą szantażu z jego strony, no bo kto nie wykorzystałby okazji na wymuszenie opieki nad swoim poharatanym ciałem?
Powolnym ruchem wszedł w niego do samego końca, lecz wyraz twarzy mężczyzny nie pokazywał, jakby ten choć trochę cierpiał z bólu. Czy to znaczy, że...? Niepewnie poruszył biodrami, jednocześnie pochylając się i muskając swymi ustami linię szczęki blondyna, a wyczuwszy, że jego skóra robi się coraz bardziej gorąca, westchnął, otaczając ją swoim chłodnym oddechem. Mimo iż w pomieszczeniu było cholernie duszno, dłonie Tao były wręcz lodowate. Można sobie więc wyobrazić, jak na dotyk tych zwinnych palców zareagowała gorąca szyja, a następnie odkryte ramiona starszego.
Wyszeptał niesamowicie cicho jego imię, jednocześnie drażniąc nosem skroń Krisa. I gdy tylko z jego czerwonych warg wydobył się donośny jęk, Tao nie wytrzymał i zaczął się w nim cholernie szybko poruszać. Tak, że zatracił się w słodkiej rzeczywistości, wręcz zacisnął oczy, byleby tylko móc odczuwać uzależniającą przyjemność.
Ze świstem wciągnąłem powietrze do płuc spodziewając się nagłego ataku bólu, który jednak nie nastąpił. Przyjąłem a chłopaka w sobie z nadzwyczajną znośnością, a moje mięśnie nie zacisnęły się na nim tak mocno jak ostatnio, nie dając mu poruszyć się nawet o milimetr. Przygryzłem wargę i stęknąłem cicho, starając się mimo wszystko, rozluźnić spięte mięśnie mojego ciała. Przełknąłem ślinę i podniosłem wzrok na młodszego, pokazując mu, że mógł zacząć się we mnie poruszać. Kiedy tylko Tao wsunął się we mnie do końca, zdałem sobie sprawę, że ostatni raz bolał dużo bardziej. Nie żeby ten nie był nieprzyjemny, ale jednak stawał się coraz bardziej znośny w porównaniu do ostatniego, w którym wszystkie złe wspomnienia o Tianie wróciły… Teraz jednak jego dotyk został zatarty przez dotyk ukochanego blondyna… Może to był powód, przez który teraz nie zwijałem się z bólu?
Przewalił Wu Fana całym ciężarem ciała na podłogę, jednocześnie ustawiając się pomiędzy jego nogami i jedną z nich zakładając na swoje ramię. Wiedział, że bez przygotowania będzie cholernie bolało... Jednak nie mógł nic zrobić, widząc, jak bardzo ważny był tu czas i niesłabnące pożądanie samego dryblasa, który wręcz ponaglał go do jak najszybszego spełnienia.
Splunął na dłoń, po czym rozprowadził gęstą ślinę na całej długości swojego a. Nie chciał, by bolało, a sam doskonale wiedział, jak bardzo jest to niekomfortowe bez uprzedniego przygotowania... I pogładził jeszcze delikatnie blondyna po policzku, nim naprowadził swoją twardą męskość na jego wejście i zaczął się w niego delikatnie wsuwać.
- Kocham cię... - wymruczał tylko, jakby słowa te miały w jakimkolwiek stopniu złagodzić cały ten ból.
Parsknąłem śmiechem.
- Gdybym nie wiedział, to siedziałbyś teraz w kącie rozmawiając ze mną o życiu. Ale wiem, więc… - wyszeptałem, podczas gdy na moje usta wstąpił zadziorny uśmieszek, który po chwili został przerwany przez usta młodszego, zręcznie badające moją szyję i usta. Kiedy tylko poczułem ocierającego się o mojego członka a Tao, przekręciłem głowę w bok, wzdychając głęboko i lekko wypychając biodra ku górze. Kątem oka spojrzałem na skupionego blondyna, który z zaangażowaniem oddawał się odgrywaniu swojej roli. Ze zniecierpliwieniem poruszyłem biodrami, by nieco go ponaglić. Śpieszyłem się. Do domu. Do orgazmu. Do poczucia jedności z najważniejszą dla mnie osobą. Chciałem już poczuć go w sobie, chciałem aby te pierwsze iskierki bólu przerodziły się już w przyjemność i abym wreszcie mógł sobie bezkarnie pojęczeć. Ot tak, jak zawsze robił to blondyn.
Jego oczy ozdobił ten znany jedynie ich dwójce błysk. Nie spodziewałby się, że Kris ponownie zgodzi się na oddanie swojej dominacji, lecz nie żeby w jakikolwiek sposób mu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Na samo wspomnienie tego ciasnego wnętrza Wu Fana, kiedy zaciskał się na jego ie, Tao aż jęknął, lecz zaraz na jego twarzy rozkwitł łobuzerski uśmieszek.
- Nie wiesz, na co się piszesz... - wymruczał prosto do ucha mężczyzny, po czym przygryzł jego płatek, palcami odnajdując wrażliwą skórę na szyi i zaczynając ją gładzić. W końcu zszedł tam również ustami, by pozostawić po sobie kilka drobnych, lecz mimo to dobrze widocznych malinek. Tak, by każdy wiedział, do kogo należy Kris.
No tak. Przecież nie mają całego dnia. Więc... chyba nie starczy czasu na chociażby przygotowanie go. Ale to nic. Tao chciał sprawić, by blondyn jęczał, uwielbiał te dźwięki, które wydobywały się z krtani starszego w stanie najwyższego podniecenia, pragnął ich bardziej od tlenu. Nerwowo przycisnął do swojego a członka mężczyzny i zaczął się o niego ocierać.
Syknąłem, czują jak ostre paznokcie Tao wpijają się w moją skórę, po czym zamaszystym ruchem, tworzą kilka czerwonych pręgów na moim ramieniu. Złapałem młodszego za ramię, przyciągając go do leniwego lecz nadal namiętnego pocałunku, podczas którego nasze języki toczyły powolną i skupioną walkę o dominację. Ułożyłem dłoń na plecach blondyna, by po chwili przyciągnąć go do siebie jeszcze bliżej.
- Skoro byłeś dzisiaj taki dzielny, to chyba coś ci się należy… - Znacząco zjechałem dłońmi na pośladki Huanga, po czym przycisnąłem jego biodra do swojego krocza, dając mu do zrozumienia, że ten jeden raz jestem gotowy pozwolić mu na dominację, zresztą… sam byłem zmęczony dzisiejszym dniem. Na tyle zmęczony, że nie miałem siły doprowadzać go do orgazmu.
Jęki Krisa były jak muzyka dla jego uszu i choć wcale nie chciał ich przerywać, musiał przyznać, że w tym wypadku rzeczywiście musieli się pospieszyć. Mimo iż mieli pół godziny... Może nawet i więcej... To Tao wiedział, że nawet jeśli zmieściliby się w tym czasie, to on tak szybko nie doszedłby do ładu. Zwłaszcza, że i tak nie będzie mógł chodzić. Chociaż to nawet lepiej, być może spotkają menedżerkę Krisa przy wejściu i ta od razu się skapnie, co wyprawiali przed chwilą. Potrzebował tego. Chociażby dla chorej satysfakcji.
Zassał się jeszcze na ie blondyna, by po chwili wysunąć go z ust, przez co spłynęła z nich drobna strużka śliny. Kusząco oblizał swoje wargi, by następnie ozdobić twarz zadziornym uśmiechem. Palcami początkowo tylko przejechał po policzku mężczyzny, lecz moment później zastąpił je ostrymi pazurkami, które niespodziewanie pozostawiły po sobie czerwone pręgi na ramieniu starszego, co ten skomentował tylko cichym syknięciem.
Leniwie jęknąłem czując język młodszego na swoim ie. Po agresywnym i wściekłym seksie, przez subtelny i delikatny nastąpił czas na… wyluzowany i leniwy? Dobrze zatem, trzeba było próbować wszystkiego co zesłał nam los. Wplotłem dłonie we włosy Huanga, kciukiem gładząc go po chłodnym czole. Z tańczącym na mojej twarzy uśmieszkiem, wypchnąłem biodra do góry, by dać młodszemu do zrozumienia, że nie mamy całego dnia, a najwyżej pół godziny, więc musieliśmy darować sobie przeciągłe gry wstępne, lub chociaż ograniczyć je do minimum.
Moja druga dłoń spoczęła na podłodze, żeby w razie czego móc zacisnąć się w pięść i ból po zębach Tao, ocierających się o mojego członka, przekazać właśnie w tamto miejsce.
- Tao, nie mamy dużo czasu – powiedziałem, unosząc lekko głowę i puszczając oko blondynowi, który na dźwięk moich słów, pokiwał twierdząco głową.
W porównaniu do ich poprzednich zbliżeń tym razem przyjmował wszystkie te pieszczoty z niesamowitym wręcz spokojem... Jednak tak naprawdę były to tylko pozory. Mimo iż w środku aż gotował się z wszechogarniającego podniecenia, to na zewnątrz starał się tłumić wszystkie jęki, które cisnęły mu się na język, nie chcąc, by ktokolwiek go usłyszał. Choć musiał przyznać, że chętnie pojęczałby przed tą głupią blondyną, która śmiała dotknąć... jego Krisa...
O nie.
Przeturlał ich tak, by teraz to on był na górze. Jedyne dźwięki, które dziś rozbrzmiewać będą w windzie, znajdą swoje ujście tylko i wyłącznie z ust Wu Fana. Tak, właśnie. Zniżył się, by przejechać swoimi dłońmi po jego odkrytym torsie, znacząc pocałunkami drogę od twardniejących brodawek aż do podbrzusza. Niezdarnie rozpiął jego spodnie i zsunął je wraz z bokserkami, a widząc twardą już erekcję, ścisnął ją i nakierował prosto na swoje wilgotne wargi. Chuchnął, po czym wysunął język, by przejechać nim po czubku a.
Przewaliłem chłopaka na plecy, by zedrzeć z niego spodnie wraz z bokserkami. Z irytacją rozpiąłem swoją koszulę i rzuciłem ją gdzieś w kąt windy. Zacząłem spokojnie całować jego udo, z opanowaniem, wręcz z anielskim spokojem. Wyciągnąłem dłonie, wsuwając je pod koszulkę Tao z zamiarem rozdarcia jej, jednak przypomniałem sobie, że jesteśmy w miejscu publicznym. Kiedy tylko naprawią windę, będziemy musieli grzecznie z niej wyjść i stwarzać pozory, że nic się nie stało. Westchnąłem ze zrezygnowaniem, a kiedy chłopak uniósł się do siadu, ściągnąłem z niego zbędny t-shirt i przyssałem się do jego klatki piersiowej, z powrotem układając go na podłodze. Widząc, że malinki, które sprawiłem mu niedawno, zaczynają blednąć, starałem się naznaczyć go nowymi, aby cała jego klatka piersiowa wyglądała jak żywe pole truskawek… i miałem powód by to zrobić. Jutro zamierzałem zabrać go na plażę, więc wypadałoby go naznaczyć, aby żadna pusta blondynka czy ktokolwiek inny nie próbował się do niego przystawiać. Bo był mój. Był moją pandą, moim bohaterem i groźnym agresorem w jednym.
Nerwowo zacisnął obie dłonie na przedramieniu Krisa, gdy ten złapał jego niezwykle szybko twardniejącą męskość, aż w końcu z ust młodszego wydarło się jedno ciche westchnienie. Nie chciał, by ktokolwiek ich usłyszał... Zwłaszcza, że przecież był tu głośnik i Tao wolał nie ryzykować wiadomości o tym, że wstawili też jakiś mikrofon. Jego jęki zarezerwowane były tylko i wyłącznie dla Wu Fana. Tak jak i cały on, jego ciało, uczucia, wszystko.
- Cholera... - wydusił. Sam nie podejrzewałby siebie o to, że robienie takich rzeczy w miejscu publicznym tak bardzo go nakręci. Nie mógł się powstrzymać, by nie popchnąć mężczyzny na zimną podłogę i w tej chwili nie myślał już o niczym innym, tylko o tym uczuciu, gdy jego erekcja rozpychała nadal ciasne wnętrze Huanga. Ta myśl podnieciła go jeszcze bardziej. Otarł się swoim członkiem o krocze mężczyzny, odchylając głowę do tyłu i odsłaniając przy tym mlecznobiałą skórę na szyi, która ozdobiona była blednącymi już malinkami. W tym wirze codzienności, gdzie prawie że nie widzieli się z Krisem, zdążył zatęsknić. I to nie tylko za samą jego obecnością.
Spojrzałem na Tao, osuwając się na dół po ścianie windy z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
- No cóż, chyba po raz kolejny utknęliśmy w tym cholernym budynku. – Spojrzałem znacząco na młodszego, rozkładając ręce, a kiedy ten posłusznie się we mnie wtulił, odchyliłem głowę do tyłu, spoglądając na żarówkę, dzięki której w windzie panowała jasnota. Dobrze, chociaż światła nam nie zabrali. Nie miałem ochoty bawić się w subtelne sugestie, moja ręka spoczęła na udzie młodszego, nieznacznie unosząc się do góry, by po chwili znaleźć się na jego kroczu i lekko je ścisnąć. Przygryzłem wargę i zachichotałem cicho.
- Wolisz dyskutować o życiu czy może porobimy coś bardziej twórczego? Wiesz, anatomia i te sprawy – powiedziałem, a widząc jak na twarz Tao wstępuje leniwy uśmieszek, szybko, niczym mała dziewczynka pierwszą miłość, cmoknąłem go w czoło i jednym zapartym ruchem, rozpiąłem rozporek spodni, by już w następnej sekundzie ująć w dłoń członka Huanga, który nabrzmiewał coraz bardziej. No cóż, czy wspominałem, że nienawidziłem siedzieć bezczynnie?
Widząc, że w windzie nikogo nie ma, odwzajemnił uśmiech Krisa i po chwili uwiesił się na nim jak koala, cmokając go w te miękkie usta. Mieli do pokonania jeszcze sześć pięter, szmat czasu. Nie straci go. Ani teraz, ani nigdy. Ich życie przepełnione wręcz było wieloma przeciwnościami losu, lecz do tej pory wszystkie zręcznie omijali, nie pozwalając na to, by zakończyć swoją znajomość ostatecznym rozstaniem. Nawet jeśli się kłócili, nawet jeśli ktoś chciał ich rozłączyć, nic nie było silniejsze od potęgi miłości. Nic. Ani w przeszłości, ani teraz, ani w przyszłości.
Z tymi tęczowymi wręcz myślami ponownie pocałował Wu Fana, tym razem dłużej i o wiele mocniej, jakby chciał je przypieczętować. I zapewne nadal wisiałby na nim, pozwalając, by ten trzymał Tao za pośladki, gdyby nie to, że w pewnym momencie coś zatrzęsło, usłyszeli chrobotanie i... winda niespodziewanie stanęła.
- A-awaria...? - wydusił, zeskakując z dryblasa i nerwowo naciskając wszystkie przyciski, jednak te nie działały. Dopiero gdy włączył alarm, nagle czyjś głos rozbrzmiał przez mały głośnik, umieszczony gdzieś na górze. Usłyszeli krótką informację, że naprawa zajmie co najmniej pół godziny. No pięknie.
Próbowałem powstrzymać Tao, bojąc się, że ten może uderzyć menedżerkę. Tak czy siak, wciąż była kobietą, więc gdyby doszło do jakiegoś pozwu, to na pewno nie spojrzeliby przychylnie na mężczyznę, który uderzył kobietę.
Po mrożących krew w żyłach kilku sekundach ciszy, podszedłem do Tao i złapałem go za ramię, podnosząc do góry i wrednie uśmiechając się do zdezorientowanej panny Kim.
- Nie przetrwamy? Zakład stoi. Jeśli przegrasz, farbujesz się na zielono i golisz na jeżyka. Tymczasem, idę do domu. Sesja nie była obowiązkowa, zresztą sama powiedziałaś, że jest opcjonalna. Więc do pojutrza. – Wyraźnie uniosłem dłoń chłopaka do góry i splotłem nasze palce, by po chwili wyprowadzić go z garderoby i wsiąść do windy. Przede mną półtora dnia wolnego, chociaż musiałem przyznać, że nie miałem nic przeciwko telefonowi, który zrywałby mój kontrakt. Kiedy tylko znaleźliśmy się w windzie, obróciłem się w stronę Tao, a mój śmiech odbijał się echem w całym pomieszczeniu. – Widziałeś jej minę?! – Zbliżyłem się do młodszego i cmoknąłem jego wargi. – Mój kochany bohater. – Cmoknąłem je po raz drugi. – Moja kung fu panda. Moje słońce, już się nie denerwuj. – Gładziłem ramię Tao z szerokim uśmiechem. Szanowałem kobiety i byłem przeciwny ich biciu, jednak jeśli skończy się tylko na śladach po paznokciach blondyna, to nie miałem nic przeciwko. I dobrze. Miała za swoje.
Rozdziawił usta ze zdziwienia. W jednej chwili całował się przecież z Krisem, ciesząc się przy tym z samej jego obecności, by w drugiej... nastąpiło piekło. Nagle pośród tej ciszy obaj usłyszeli dźwięk przekręcania zamka i już po chwili w drzwiach stała menedżerka Krisa, obdarzając zdezorientowanego tym wszystkim Tao nienawistnym spojrzeniem. Ten nie był w stanie nic powiedzieć, patrzył tylko, jak moment później policzek stojącego przed nią Wu Fana staje się czerwony od mocnego uderzenia...
I prawdopodobnie uciekłby, lecz gdy tylko usłyszał jej tak bardzo prawdziwe słowa, serce zaczęło mu bić jak oszalałe, a w żyłach popłynęła potężna dawka adrenaliny. Wstał, by po chwili usadowić się pomiędzy Krisem i tą dziwką, która śmiała go dotknąć tymi swoimi obskurnymi pazurami.
- Słuchaj no, laluniu... - Uważnie wypowiadał każde słowo, mierząc ją złowrogo od stóp do głów. Teraz nie miał już zahamowań. Nie obchodziło go to, czy Kris straci przez jego głupie zachowanie robotę. Co z tego, znajdzie inną. Tao nie martwił się nawet tym, czy w niedalekiej przyszłości nagle dostanie oskarżenie o znieważenie. Hmpf, po co się tym przejmować. Położył drżącą z wściekłości dłoń na ramieniu kobiety, po czym mocno je ścisnął. Tak, by móc wyczuć jej twarde kości.
- Spróbuj go jeszcze raz dotknąć, a już nigdy więcej nie ujrzysz światła dziennego. Tak ci poharatam tę piękną twarzyczkę, że pożałujesz dnia, w którym postanowiłaś zostać zimną suką. - Odepchnął ją na tyle mocno, że ta zatoczyła się i wpadła na ścianę. I nie powstrzymał go nawet Kris, próbujący przyciągnąć go do siebie, by zakończyć to wszystko. Wyrwał się, by móc uklęknąć przed oszołomioną blondyną. - ... Rozumiemy się? - Uniósł jej podbródek, patrząc głęboko w oczy.
Kompletnie zatracając się w pocałunku, którym obdarował mnie młodszy, przyciągnąłem go do siebie tak, że usadowił się między moimi nogami. W pewnym momencieusłyszałem przekręcany zamek drzwi garderoby, by po chwili zobaczyć jak menedżerka Kim wchodzi do środka i unosi brwi. Zerwałem się do góry, niemal stając na baczność.
- Wiedziałam, po prostu wiedziałam, Wu Fan… - wysyczała, zupełnie jakby była zła za to, że straciła szanse na podryw. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem na swoim policzku siarczyste uderzenie, które było niesamowicie silne jak na uderzenie kobiety. Przełknąłem ślinę i spuściłem wzrok, ukrywając twarz za grzywką. Mogłaby zrobić to kiedy Tao już będzie… Choć zapewne chciała go zranić. Zdecydowanie. – Nie wiem jak zamierzasz się z tego wytłumaczyć, ale masz natychmiast z nim skończyć. Ukrywacie się? Jesteście parą? Ha! W takiej sytuacji nie przetrwacie długo, show biznes cię pochłonie, Wu Fan. – Uwiesiła się na moim ramieniu, a na jej ustach wykwitł wredny, intrygancki uśmieszek. - … A wtedy on będzie musiał znaleźć sobie kogoś innego – wyszeptała, śmiejąc się niczym z horroru.
Uwielbiał te miękkie usta, które otoczyły jego wargi w delikatnej walce o dominację. Uwielbiał wielkie, lecz mimo to smukłe dłonie Krisa, dzięki którym czuł, że ten jest tuż obok niego. Uwielbiał jego jednoznaczne spojrzenia, te czekoladowe oczy, uśmiech... Uśmiech, który nagle, zupełnie niespodziewanie, zniknął.
- Coś się stało? - zapytał, marszcząc brwi, Wu Fan jednak spuścił głowę, wpatrując się w jakiś punkt na podłodze. Czemu... tak nagle? Tao nie potrafił tego stwierdzić, jednak wiedział, że swój brak słów może w pewien sposób zrekompensować czynami. Ujął w dłonie twarz mężczyzny, po czym uniósł ją, by ponownie wpić się w jego wargi. Tym razem jednak pocałunek ten przesiąknięty był milionem uczuć, troską, niemym wsparciem, którym Tao obdarzał swojego dryblasa. Chciał, by ten o tym wiedział. Że bez względu na wszystko młodszy nigdy go nie opuści. Przecież właśnie to sobie obiecywali.
Uśmiechnąłem się i aby uwieńczyć swoją przysięgę, w której obiecałem, że ani razu nie upokorzę Tao, przyciągnąłem go do długiego, namiętnego pocałunku. Naprawdę długiego, takiego, który trwał może kilka minut. W międzyczasie splotłem ze sobą nasze dłonie, a oderwawszy się od tych kuszących warg młodszego, oblizałem usta i oparłem się o ścianę, by po chwili zjechać na dół, ciągnąc za sobą Tao.
- Mam jeszcze pół godziny, to wbrew pozorom całkiem sporo czasu. – Spojrzałem znacząco na chłopaka, zastanawiając się, dlaczego on sam nie został modelem. Byłem pewny, że jego zdjęcia wychodziłyby lepiej niż moje, jednak świadomość, że miałbym się nim z kimś dzielić… Chociaż on musiał czuć to samo. Rozchyliłem usta i spuściłem wzrok, moja twarz poniała. Może faktycznie powinienem zrezygnować z modelingu? Nie chciałem pracować kosztem uczuć Tao. To było zbyt wiele.
Początkowo miał zamiar go ignorować, nawet więcej, pokazać mu, jak bardzo jest zły i że ani trochę nie podoba mu się ten pomysł z byciem służącym. Oczywiście w pewnym momencie nie wytrzymał i stopniowo zaczął się przełamywać, słysząc, jakie słodkości wychodziły z ust Krisa, a że były skierowane w jego stronę, to zrobił się cały czerwony. I w końcu, kiedy Wu Fan klęknął przed nim z błagalnym spojrzeniem, nie wytrzymał.
- No niech ci będzie - odburknął, próbując utrzymać pozory obrażonego, co zapewne niezbyt mu wychodziło. W końcu w środku cieszył się z tego, że mimo wszystko będzie mógł spędzić trochę czasu ze swoim kochanym dryblasem i nie liczyło się to, że chodziło tu o czas spędzony w agencji. I z tą głupią blondyną, której rzeczywiście widać było stringi, zwłaszcza kiedy odznaczały się przez materiał kusej spódniczki. Oczami wyobraźni widział, jak ta pochyla się tuż przed blondynem, mając nadzieję na szybki podryw. Ugh. No i na powrót zaczynał być zły, bo samo jej wspomnienie powodowało, że aż gotował się z wkurwienia.
Szybko założywszy koszulę, którą podał mi Tao, zamknąłem nas w garderobie.
- Przepraszam, chciałem cię złapać, ale widziała nas menedżerka…. Jestem idiotą, tego już nie musisz mi mówić. Impulsywnym idiotą… Ale nie pozwolę cię upokarzać, to było tylko na potrzeby… Hm, pokazania menedżerce Kim, że ona nie musi dolewać oliwy do ognia, w stosunku do ciebie. – Zbliżyłem się do młodszego, po czym ująłem jego dłoń. – Nie dam cię nikomu tknąć ani upokorzyć, nawet sobie… Poprzychodź tu przez dwa, trzy dni. Spędzimy ze sobą mnóstwo czasu, a ja w międzyczasie coś wykombinuję. Nie bądź zły. – Patrzyłem w pałające wściekłością oczy Tao. Przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. – Taoś. Moje kochanie. Słoneczko. Misiu. – Przyciągnąłem go do siebie i cmoknąłem w nos. – Dwa dni. Przychodź tu przez dwa dni, nie wytrzymam dłużej z tą kobietą, której przy każdym pochyleniu widać majtki. Ona jest jak striptizerka, mam jej dosyć. – Mój błagalny ton jeszcze bardziej zasugerował mojemu ciału, aby zmieniło pozycję. Klęknąłem przed Tao, siląc się na spojrzenie zbitego szczeniaczka. Damn it.
Co. To. Miało. Być?
Nie rozumiał tak właściwie niczego z tej przedziwnej sytuacji. Bo po pierwsze Wu Fan wcale nie miał za nim wybiegać, tylko zostać w tej pierdolonej łazience! Po drugie złapała ich jakaś wyjątkowo ładna kobieta, która najprawdopodobniej była menedżerką Krisa... Długie, blond włosy. Starannie zrobiony makijaż. Czerwone, pełne usta, wyginając się w diabelskim uśmieszku. I ten strój, z jednej strony elegancki, lecz z drugiej na tyle kusy, że aż nieodpowiedni, by przychodzić w takim do pracy. Posłał blondynowi złowrogie spojrzenie, jakby chciał mu przekazać, że w domu nie będzie miał życia.
A kiedy tylko usłyszał polecenie, które wydał mu mężczyzna, to miał ochotę mu strzelić z liścia. Kim on jest, jakimś służącym do jasnej cholery?!
Mimo to posłusznie poszedł do garderoby starszego, ze zdenerwowania drąc przy okazji jego zabrudzoną koszulę, która i tak nadawała się już tylko na śmietnik. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Po co tu przychodził? Chyba tylko po to, żeby zszargać sobie nerwy.
Gdy w końcu znalazł jakąś schludną koszulę, podreptał z nią w stronę czekającego na niego dryblasa.
Przepraszam, muszę usunąć to konto na roleplay bo nie ogarniam wiadomości i z paru innych powodów. Czy mógłbym zarezerwować sobie GD? Wrócę po niego najszybciej jak się da, może nawet jeszcze dziś TT