Zaciągnął się zapachem i uśmiechnął jeszcze szerzej.
-Do domu.-mruknął cicho i patrzył na te wszystkie restauracje i inne budynki tego typu. Za chwilę jednak wjechali na leśną dróżkę, którą pamiętał bardzo dobrze. Za chwile już byli pod ich domem
Widząc radość chłopaka, w moim sercu automatycznie zapalała się także iskra szczęścia, co wywoływało szeroki uśmiech na ustach. Podziwiałem razem z nim piękno tego magicznego miasta, w którym spędziłem większość swojego życia.
- Seul... - zamruczałem ponownie.
Wtulił sie w niego całym i podciągnął kolana. Lubił tak siedzieć, ale wiedział, że już za niedlugo, dzięki rosnącemu brzuszkowi kolanek już nie podciągnie. Patrzył za szybę samochodu oczarowanym spojrzeniem. Tak dawno nie widział nigdy niezasypiającego miasta, że stęsknił się za nim na tyle, by wszystko wzbudzało w nim podziw i zachwyt jak gdyby nigdy tego wszystkiego nie widział.
-Pięknie tu.-szepnął poruszony
Szedłem uśmiechnięty, nie puszczając dłoni Jinniego, w stronę odbioru bagaży. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na nasze walizki, więc od razu zapakowałem je na wózek i ruszyliśmy w stronę postoju taksówek. Z najbliższej wyszedł mężczyzna i zapakował nasze bagaże. Wsiedliśmy na tył samochodu i zaraz podałem adres docelowy, a mężczyzna posłał nam lekki uśmiech. Objąłem chłopaka ramieniem, lekko go do siebie tuląc.
- Welcome back Seul.
@Jay Park stał tak przez chwile tuląc się do ukochanego z przymknietymi oczkami.-Ja Ciebie też.-wymruczał cicho i zadrżał pod jego gorącym oddechem. Delikatnie ścisnął rękę ukochanego i kiwnął głową-Tak, chodźmy już do domu
Uśmiechnąłem się, od razu przytulając do siebie ukochane ciałko i całując czubek głowy swojego chłopaka.
- Kocham cię, księżniczko - wyszeptałem mu do ucha, owiewając je ciepłym oddechem i delikatnie splotłem nasze dłonie, przykładając je do swojego policzka, po czym całując tą chłopaka. - Idziemy? - zapytałem, patrząc w jego śliczne, ciemne oczka.
@Jay Park uśmiechnął się do niego słodko i splątał ich palce idąc za skarbem. Oddał mu torbę i poszedł do łazienki wychodząc z niej po paru chwilach.
-To ja już.-uśmiechnął się i ochlapał twarz zimną wodą co dało małą ulgę po długiej podróży. Spojrzał w swoje odbicie i nieco się skrzywił widząc siebie w opłakanym stanie. Wytarł twarz i odwrócił się do ukochanego. Jay był piękny mimo tak długiej podróży. Podszedł do niego i bez słowa się przytulił
- Nasz - odpowiedziałem, chwytając dłoń chłopaka. Nie minęło dużo czasu, gdy wyszliśmy z busika i od razu zabrałem go w stronę łazienek. Zatrzymałem się przed drzwiami i zabrałem mu torbę.
- Leć skarbie, ja poczekam. - uśmiechnąłem się do niego, ustawiając pod ścianą. Wygrzebałem z kieszeni komórkę i włączyłem ją. Do skrzynki weszło mi od razu kilka wiadomości, na które szybko podopisywałem, ponownie chowając telefon.
@Jay Park uśmiechnął się i delikatnie oparł o jego tors pleckami. Lubił kiedy ukochany powoli i czule głaskał jego brzuch. Był wtedy spokojny i wiedział, że maleństwa-chociaż malutki-na pewno też cieszą się z dotyku tatusia.
-Nasz dom.-mruknął czule i pogłaskał dłoń skarba. Wiedział, że jego Jay na pewno mimo wszystko będzie tęsknił za Ameryką, dlatego chciał dodać mu otuchy. Oddał czule pocałunek i w tej właśnie chwili małyautobus, którym sie przemieszczali zatrzymał się przed wejściem na lotnisko.
-Chodź kochanie. Musze siusiu-zachichotał. Od kąt był w ciąży, a jego brzuszek wyglądał, nie na 2, a 4 miesiąc, często chodził do ubikacji-jak to w ciąży
Z szerokim uśmiechem objąłem ukochanego w pasie, drugą dłoń umieszczając czule na jego brzuszku, delikatnie go głaszcząc.
- Seul skarbie, Seul - wymruczałem na tyle cicho, by tylko on mnie usłyszał. Mimo iż to w Waszyngtonie wychowałem się, Seul był mi bliższy. Życie tutaj, a także ludzie dużo bardziej mi odpowiadali. To tu miałem przyjaciół i tutaj poznałem mojego uroczego chłopaka.
No właśnie, Chaejinnie. Jasne rudo-blond włoski okalały uśmiechniętą twarzyczkę. Skradłem mu szybkiego buziaka i połaskotałem powoli rosnący brzuszek. Mój ukochany był w ciąży, mając w sobie trzy malutkie dowody naszej miłości. Nasze małe fasolki.
@Jay Park z uśmiechem wziął od niego torbę i przerzucił ją sobie przez ramie. Kiedy wychodził z miejsc, dał mu szybkiego buziaka w policzek i razem z ukochanym ruszył do małych, lotniskowych autobusów. Skinął uprzejmie stewardessą i wyszedł z samolotu. Na jedną sekundę zamknął oczy i zaciągnął sie Seulskim powietrzem. W Waszyngtonie mieszkali 2 lata. Wyjechali tam po roku związku, ponieważ Jay bardzo chciał wrócić do kraju w którym się wychował. Chaejin przystał na tą propozycję, ale kiedy dowiedzieli się, że młodszy jest w ciąży-postanowili wrócić. Powoli wsiedli do autobusów, a z powodu zbyt dużej ilości pasażerów-Chae usiadł ukochanemu na kolanach z uśmieszkiem.
@Chaejin Z półki nad naszymi głowami ściągnąłem torby podręczne. Malutką i lekką podałem chłopakowi, a sam zabrałem napakowaną elektroniką i innymi potrzebnymi rzeczami torbę. Ponownie chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem do wyjścia. Uśmiechnąłem się do stewardess, które żegnały się z pasażerami. Zeszliśmy na płytę lotniska i otoczyło nas ciepłe powietrze, niosące za sobą specyficzny zapach Seulu. Uśmiechnąłem się do chłopaka i pokierowaliśmy się do małych busików, które miały przewieść nas z płyty do samego lotniska.
@Jay Park Był bardzo zadowolony kiedy ukochany pozwolił mu siedzieć przy oknie. Mimo iż opuszczali Waszyngton w deszczu i brzydkiej pogodzie, niebo nad ich ojczyzną okazało się czysto niebieskie bez żadnych chmur, a słońce grzało przyjemnie, co czuł nawet przez okienko samolotu. Jedną rękę trzymał na podłokietniku splecioną razem z ręką starszego chłopaka. Drugą zaś gładził delikatnie brzuszek, który mimo dopiero drugiego miesiąca, był widocznie zaokrąglony. Tak to jest jak ma się trojaczki. Ich lot zaczął się popołudniu toteż w Seulu powinni być wczesnym rankiem następnego dnia. Ponieważ leciała z nimi duża ilość osób, oszczędzili sobie większych czułości, by nikt nie poczuł sie 'zgorszony', wieczorem jednak, kiedy większość spała, lub szytała, oni zajeli się sobą. Chaejin zasnął nad ranem, a z drzemki wyrwało go gwałtowne lądowanie. Przetarł zaspane oczy i z ulgą stwierdził, że są już na miejscu
Lekki wstrząs, gdy koła samolotu opadły na pas, a ten zaczął zwalniać. Trzymałem dłoń Chaejinniego, aż do momentu, gdy zapaliła się lampka, że można odpiąć pasy. Wstałem i przeciągnąłem się z zadowolonym westchnieniem. Te wiele godzin, które spędziliśmy na pokładzie samolotu, mimo iż w pierwszej klasie, dały się w znak.
Przepraszam, muszę usunąć to konto na roleplay bo nie ogarniam wiadomości i z paru innych powodów. Czy mógłbym zarezerwować sobie GD? Wrócę po niego najszybciej jak się da, może nawet jeszcze dziś TT