Zacząłem szybko mrugać. No tak, mogłem się tego spodziewać. Mój kochany nimfoman.
-Eh.. Ale sam wchodzisz. Nie chce by mnie tam widzieli.- pokiwałem głową w ramach dezaprobaty. Boje się co mnie czeka w nocy... zaraz znaleźliśmy się przed odpowiednim miejscem.- Szybko.- ponagliłem go.
@Jung Dae Hyun Zamruczałem, czując jak jego ciepło mnie otacza.
- Noooo... Do seks shopu. - odpowiedziałem cicho, czerwieniąc się lekko i patrząc w boczną szybę, by hyung tego nie zauważył. Nie słysząc odpowiedzi zerknąłem na niego kątem oka. - Hyunnie?
@Zelo (W drugim kotku ;3)
Przytuliłem go.
-Jakiś ty czuły.- zasmiałem się.- Gdzie jest ten sklep?- spytałem i zapiąłem pasy. Odpaliłem i ruszyliśmy. Czekałem na instrukcje gdzie jechać. Zaczynam się bać pomysłów tego nimfomana, ale cóż... Takiego go kocham.
- Ummm... Takiego ładnego, kolorowego... Kupisz mi coś fajnego, prawda Daehyunnie? - zrobiłem słodką minkę i musnąłem jego usta swoimi, po czym wsiadłem do auta. Nie musiałem czekać długo, gdy chłopak usiadł obok mnie. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem do niego ręce. - Tulimy! :3
Od razu jak wyszliśmy ucieszyłem się. Junhong nie wiem jakim cudem, ale źle zrozumiał przekaz lekarza. Tak to jest jak się podsłuchuje... Okazało się ze jest ze mną w ciąży, przez co jego organizm jest delikatniejszy. Będzie odczuwał wszystko dwa razy bardziej, zwłaszcza podczas... ekhem, orgazmów. Lekarz jeszcze wspomniał że będzie miał większą chcicę. Złapałem go za rękę.
-Jakiego sklepu?- spytałem komicznie unosząc brwi. Jedyny kolorowy sklep jaki przyszedł mi na myśl to... Seksshop. On chyba nie chce tam iść...- I wiesz ci? Skoro wszystko jest w pożądku, to dziś jestem do twojej dyspozycji.- powiedziałem wzdychając. Jego pomysły mnie przerażają.
(skip)
Wyszedlem że szpitala uśmiechnięty, trzymając się z hyungiem za ręce. Byłem w ciąży, a z dzieckiem było wszystko w porządku. Lekarz nie umiał powiedziec nam, jak to sie stało, że zaszedlem w ciążę. Nie dostałem żadnego zakazu na seks, a nawet powiedzieli, że moje potrzeby powinny b dokładnie zaspokajane. Nie wiedziałem, czego powinienem spodziewać się, po większej wrażliwości mojego
organizmu na dotyk.
- Hyunnie, chodźmy to takiego jednego kolorowego sklepu. - powiedziałem niewinnie, całując go w policzek.
-Wysiadamy.- powiedziałem zadowolony. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do Zelo.- Gotowy?- zapytałem idąc w stronę szpitala. Przyjrzałem mu się uważniej. Jestem pewny że naoglądał się osów i teraz będzie chciał je wcielić w życie. Niech tylko nie zbliża się do mojego tyłka...
[musimy pisać co się działo u lekarza? ;-;. Ja nie znam się na tych sprawach, jak coś to ty to opisz xD]
@Jung Dae Hyun Spojrzałem na niego że słodkim i niewinnym uśmiechem, nie udzielajac jednak odpowiedzi. Przez moją głowę przeplywalo wiele pomysłów. Część z nich odrzucalem od razu, a inne rozwijałem, by później stworzyc plan idealny. Jedyne czego byłem pewien, to to że chcę go poczuć głęboko w sobie.
Nie zorientowałem się kiedy dojechalismy.
@Zelo Ruszyliśmy w stronę samochodu.
-Jeśli się postarasz to WSZYSTKO.- powiedziałem z błyskiem w oku. Właśnie załatwiasz sobie nie przespaną noc z ciężarnym, oby tak dalej. Otworzyłem przed nim drzwi i obszedłem do wejścia z drugiej strony.- Boję się zapytać... co zamierzasz ze mną zrobić w ramach nagrody?- spytałem mrużąc oczy. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy. Zaraz dojechaliśmy.
Ostatni dzień. W końcu. Miał dość tego głupiego szpitala, nawet jeśli pielęgniarki i lekarze byli wyjątkowo dla niego mili. W końcu wiedzieli, że chciał... Chciał się zabić. Nikt ot tak nie przedawkowałby tabletek.
Kris od tamtego dnia już więcej się przy nim nie rozpłakał. Cały czas chodził uśmiechnięty, samą swoją obecnością dodając Tao otuchy i wydawało mu się, że to właśnie dzięki temu wypisano go ze szpitala kilka dni wcześniej. Szybko wyzdrowiał, nadzwyczaj szybko. Nawet jego lekarz dziwił się wynikom i temu, że Tao odzyskał wszystkie siły. Teraz mógł normalnie chodzić, biegać, nawet podczas rehabilitacji radził sobie najlepiej z całej grupy.
Siedząc na łóżku z torbą i czekając na Krisa, rozglądał się po pokoju, w którym spędził ostatnie tygodnie. Biały, zupełnie bez koloru, a jednak było w nim coś takiego...
- Kris...! - Przerwał swoje rozmyślania, po czym podbiegł do blondyna i czule go ucałował. I jeśli było to możliwe, to zdążył się do niego przywiązać jeszcze bardziej. Nawet głupie rozmowy o niczym sprawiały mu o wiele więcej przyjemności niż siedzenie w samotności i wgapianie się w sufit.
- Chodźmy, dalej! - krzyknął jeszcze i wręcz wyciągnął zdziwionego Wu Fana z pokoju.
(Okej, skip xD)
Ostatniego dnia pobytu Tao w szpitalu, stanąłem w drzwiach i ujrzawszy uśmiechniętego bruneta, podszedłem i czule pocałowałem go w usta, łapiąc za rękę. Dzisiaj został wypisany, dlatego miał tylko wrócić po swoje rzeczy. Przychodziłem do niego codziennie, siedząc od rana do wieczora i rozmawiając z o niczym. Chyba właśnie tego nam było potrzeba. Rozmowy o tym, że jest za ciepło czy o tym, że nasza ulubiona drużyna wygrała mecz. Po tej całej akcji zrozumiałem, że Tao jest najważniejszą osobą w moim życiu, a ja…. Zamierzałem się zmienić.
- Skoro już czujesz się dobrze to idziemy na obiecaną buble tea no i….- Ścisnąłem dłoń bruneta i zaśmiałem cicho – Nie odstępuję cię na krok.
Uśmiechnął się słabo w stronę Chanyeola, który już po chwili zniknął za drzwiami. To aż dziwne, że prawie zapomniał, jak Yeol wygląda. Dawno go nie widział... Wszyscy zamykali się w swoich pokojach i słuch po nich ginął. No dobra, słuch może nie, bo ściany były cienkie, a Baekhyun nie miał jakoś oporów, żeby nie jęczeć. Zaśmiał się cicho na samo wspomnienie.
Spojrzał się z powrotem w stronę Wu Fana. Jego Wu Fana. Nie rozumiał, jak można być tak idealnym, żeby nawet z łzami na policzkach wyglądać jak jakiś bóg. Tao uświadomił sobie jednak, że nigdy sobie tego nie wybaczy. Tego, że... Kris rozkleił się przez jego durne zachowanie. I że wcale się nie uśmiechał, tak jak zawsze. To nie była ta strona, z której Huang go znał... Ale już nigdy więcej nie chciał jej widzieć, nie mógł do tego ponownie doprowadzić.
- N-nie... - zaprzeczył, wpatrując się z zaszklonymi oczami w mężczyznę. Ręką znów powędrował na jego włosy, by zacząć delikatnie gładzić te blond kosmyki.
Pokiwałem głową w stronę odchodzącego Chanyeola i westchnąłem, opierając się o poduszkę i ściskając dłoń Tao. Pierwszy raz od tak dawna płakałem z czyjegoś powodu. To nie to, co jedna łza kiedy obierałem cebulę czy podrażniłem oko. Płakałem, bo się o kogoś bałem. Zaśmiałem się ironicznie, myśląc, jak musiałem teraz wyglądać. Nie miałem siły, żeby wymusić na sobie sztuczny uśmiech i wyraz zrelaksowanej twarzy. Obróciłem głowę w stronę Tao.
- Jak tylko piśniesz komuś słówko, że widziałeś mnie w takim stanie to się policzymy, Zitao – powiedziałem żartobliwie.
Uśmiechnąłem się na widok tej dwójki. Podszedłem do stolika, na którym leżał mój telefon.
- Zostawiam wam go. Jakby coś się działo, to dzwońcie do Baekhyuna – powiedziałem i puściłem im oko. Musiałem ich zostawić, chociażby po to, aby wszystko sobie wyjaśnili.
[Okej pysie, nie wysiliłam się, ale zostawiam was dla waszego dobra :3]
Drugą ręką również powędrował na szyję Krisa, aż w końcu zakleszczył go w słabym uścisku. Jak dobrze, że był tuż obok. Tao nadal nie mógł uwierzyć w to szczęście, jakie go spotkało. Czując te pełne wargi, delikatnie muskające jego usta, mruknął bezsilnie, zupełnie jakby chcąc oddać ten łagodny i czuły pocałunek.
W końcu jednak, kiedy poczuł, że znów robi mu się słabo, pociągnął Wu Fana na łóżko tak, by ten ułożył się tuż obok. O, tak zdecydowanie było o niebo bardziej wygodnie. Do tego mógł samymi oczami badać jego zmęczoną twarz, jasne włosy, błyszczące oczy, wilgotne policzki i usta wykrzywione w delikatnym uśmiechu. Dotknął ich swymi trzęsącymi się palcami.
- Kocham cię...
Byłem osłabiony, jednak resztkami sił lekko potrząsnąłem brunetem, aby znów nie zasnął. Tak cholernie się bałem, że mógłby się już nie obudzić. Spojrzałem w te jego przydymione oczy i pocałowałem w czoło. - Jesteś absolutnie największym idiotą i największym masochistą jakiego znam. Największym... - Ostatnie słowo dodałem już ciszej, znów muskając wargami usta chłopaka, jednak delikatnie, wiedząc, że w tym momencie był kruchy jak lód. - Nigdy więcej nie rób mi takich rzeczy - powiedziałem.
- Wu Fan... - szepnął prawie że niedosłyszalnie, podnosząc drżącą rękę, by po chwili wsunąć swoje palce w miękkie włosy mężczyzny. Jego zapach powrócił. I to ze zdwojoną siłą. Znowu był tuż obok, nigdzie nie odszedł. Kris nie miał zamiaru go zostawiać. - T-ty...
Nie przeżyłby dnia bez tego głupka. Zwłaszcza ze świadomością, że ten go opuścił. Wolał się zabić, wolał zakończyć to wszystko bez choćby krzty wątpliwości. A teraz, kiedy czuł jego tak bardzo upragnioną bliskość, chciał kochać. Kochać i być kochanym. Tylko na tym mu zależało. Na Krisie.
- N-nie pł... płacz... - Wydusił jeszcze z siebie, próbując znów nie zapaść w sen.
Uniosłem się kiedy chłopak otworzył oczy, jednak czując ból w klatce piersiowej, trochę się pohamowałem, ale nie powstrzymało mnie to od przytulenia chłopaka. Nerwy puściły mi całkowicie, a z gardła wydobył się szloch. Tao próbował się zabić. Przeze mnie. Obróciłem jeszcze głowę w stronę Chanyeola.
- Dzięki Channie... Za to, że nie zostawiłeś wtedy Tao... - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem, po czym spróbowałem uspokoić oddech. Moja dłoń nadal gładziła policzek Tao. Dlaczego pomyślał, że chcę odejsć? Czy może to ja nie byłem świadomy jak naprawdę wyglądała moja reakcja? Boże. Byłem chyba najgorszym chłopakiem, jakiego można było sobie wyobrazić.
(Sleeping Beauty: Chinese Version *w*)
Czując na swoich wargach te ciepłe usta mężczyzny, zapragnął więcej. Czuł, jakby jakieś dziwne siły wstępowały w jego ciało. Jakby był nowo narodzony... Cóż, może nie w idealnej formie, ale wystarczyło, by doskonale usłyszeć wszystkie jego zapewnienia. By pociągnąć nosem, szepnąć ciche, lecz tak bardzo zapomniane "K-Kris..." i leniwie otworzyć zaspane oczy. Teraz wreszcie mógł w pełnej krasie spojrzeć na Wu Fana, już bez żadnych problemów. W końcu zobaczył jego załamaną twarz, zmartwienie, które go opanowało... I dziwny błysk w oczach, niespowodowany jednak łzami.
- Mhm... - mruknął, wysilając się na słaby uśmiech. Był tutaj. Nie umarł.
Uniosłem głowę. On... się obudził? Pogładziłem go po policzku. No dalej. Otwórz oczy, spójrz na mnie. Pokaż mi, że jesteś w stanie. Mimo ogromnych zawrotów głowy, zdołałem jeszcze złożyć krótki pocałunek na spierzchniętych ustach chłopaka.
- Jak się obudzisz to zabiorę cię na bubble tea... I w ogóle nie puszczę cię nigdzie samego, więc przygotuj się na to, że nie będę odstępował cię na krok - wyszeptałem chłopakowi do ucha, mając nadzieję, że mnie słyszy.
- Ngh... - Był to jedyny dźwięk, jaki wyszedł z jego ust. Kris płakał. On płakał... Nie... Niech Wu Fan nie płacze, niech tego nie robi... Błagam, Tao, wykrzesz z siebie choć tę małą ociupinkę sił, otwórz oczy do końca, wstań, zrób coś, cokolwiek do jasnej cholery! Nie zostawiaj tego, nie teraz, kiedy już wszystko zrozumiałeś, kiedy jest dobrze... Czy to jest jakiś pierdolony paraliż ciała?!
Pocałuj mnie. Zrób coś, cokolwiek. Chcę móc być przy tobie.
Tyle myśli krążyło w głowie Tao, tyle pragnień, zachcianek, a jednocześnie wszystkie związane były z tym wielkoludem...
Poczułem jak Tao delikatnie ściska moją dłoń. Na tyle na ile pozwalały mi siły, nachyliłem się nad nim i lekko cmoknąłem skroń.
- Nigdzie się nie wybieram Tao. Obiecałem, że cię nie zostawię i nie zmierzam tego robić. Tylko proszę, obudź się...- Poczułem jak po moich policzkach spływają dwa strumyki. Bałem się, że chłopak może się już nie obudzić. Że mnie zostawi. Nie panowałem nad sobą,wszystko inne stało się nieważne. Usłyszałem cichy szloch Chanyeola. Przyciągnąłem go do siebie i uspokajające pogładziłem po włosach.
Nie mógł nic zrobić. Kompletnie nic! Przyszpilony do łóżka, z możliwością jedynie na niewyraźnie, wręcz zamazane obserwowanie zachowania Krisa i Chanyeola. Z jego oczu płynęły łzy, a on nie potrafił ich nawet powstrzymać. Był taki wycieńczony... Taki słaby... Chciał krzyknąć, by Wu Fan od niego nie odchodził, by nigdzie nie wyjeżdżał... Bo jeśli to blondyn ma opuścić to miejsce, to on woli ponieść winę i się wynieść. Tam, do Chin, gdzie nie czeka na niego nic.
I nagle wszystkie jego złe myśli rozwiały się. Bo poczuł ciepło dłoni Krisa. Bo on... Dotknął go. Tao niespodziewanie wytężył wszystkie siły, byleby móc ją ścisnąć i choć udało mu się to nieznacznie, to wiedział, że starszy to wyczuje. A te cholerne łzy leciały... Leciały i nie miały mieć końca.
Zacisnąłem usta i pogładziłem Krisa po głowie. Obydwaj wyglądali jak dwa nieboszczyki: byli upiornie bladzi, z czego ten drugi… płakał? – Tao. Tao, obudź się – powiedziałem spokojnym głosem. – Kris jest przy tobie tylko… nie płacz. – Mrugałem chcąc powstrzymać łzy. Czułem się jakbym oglądał jakiś poruszający dramat. Tylko, że to nie był film.
Przepraszam, muszę usunąć to konto na roleplay bo nie ogarniam wiadomości i z paru innych powodów. Czy mógłbym zarezerwować sobie GD? Wrócę po niego najszybciej jak się da, może nawet jeszcze dziś TT